Szkocja

W szkole pracuję kilkanaście lat na stanowisku nauczyciele historii, z pozoru ma to niewiele wspólnego z językiem angielskim. Jednak chcąc korzystać z nowoczesnych narzędzi i łatwo dostępnych w sieci materiałów i źródeł znajomość języka angielskiego jest koniecznością.

Nigdy wcześniej nie brałem udziału w podobnym projekcie i chyba dlatego zdecydowałem się dość szybko gdy usłyszałem o Erasmusie dla nauczycieli.

Mój wybór padł na Szkocję, ponieważ mój ulubiony film to „Braveheart”. A tak na poważnie, historia Szkocji jest fascynująca,  w wielu aspektach podobna do Polski – walka o niepodległość, emigracja. Moim hobby jest fotografia, a Szkocja to olbrzymia masa plenerów: piękne zamki, tajemnicze jeziora, zielone góry i morze. Szkocja to także bardzo mili ludzie, których udało nam się poznać na kursie.

Nauka języka w niewielkiej grupie pozwoliła mi w pewnym stopniu przełamać niechęć do mówienia w obcym języku. Zresztą codzienne życie w Edynburgu także mocno się do tego przyczyniło: codzienne zakupy, wizyty w muzeach, podróże autobusami, pociągami to ciągłe okazje do szlifowania języka.

Nasz wyjazd przypadł w ciekawym momencie. Wielka Brytania szykowała się do Brexitu. Na każdym kroku, na autobusach, przystankach, bilbordach znajdowały się informacje rządowe o tym, co zmieni się po wyjściu z UE. Jednak spora część Szkotów nie wierzyła do końca w opuszczenie Unii i zdecydowanie tego nie chciała. Życie napisało jednak inne zakończenie.

Nauka języka w niewielkiej grupie pozwoliła mi w pewnym stopniu przełamać niechęć do mówienia w obcym języku.

                                                                                                                            Janusz Maciejewski

Od 22 września do 5 października 2019 roku brałam udział w szkoleniu językowym w ramach programu Erasmus +. Chciałbym wszystkich zachęcić do takiej aktywności. Daje ona możliwość zdobycia ogromnego doświadczenia, poznania siebie, swoich możliwości, zachowań w całkiem obcym miejscu i w innej kulturze. Wyjazd na Erasmusa jest związany ze sporymi przygotowaniami — zakup biletów lotniczych, załatwienie kwatery, opracowanie przesiadek lotniczych, zakup kursu językowego, ubezpieczeń. Ale naprawdę warto to zrobić. Swój wyjazd rozpoczęłam od wylotu z Warszawy. Niestety, miałam przesiadkę w Amsterdamie, co znacznie wydłużyło podróż i kosztowało trochę nerwów, bo jest to jeden z największych portów lotniczych na świecie. Martwiłam się trochę, czy się nie zgubię na nim, ale dałam sobie radę.

Mój kurs językowy odbył się w małej szkole językowej położonej w ścisłym centrum Edynburga. Szkocję wybrałam ze względu na to, że był to kraj, którego jeszcze nie odwiedziłam, więc wszystko dla mnie było nowe i interesujące. Grupa językowa, do której trafiłam, była bardzo mała. Składała się tylko z kilku osób: mój kolega ze szkoły – Janusz, osoba z Francji, Szwecji, Kolumbii, Włoch, a nawet z Kuby.

Pomimo tej kulturowej różnorodności, często zadziwiającej pod względem panujących w tych krajach zwyczajów, tradycji, a nawet sposobu postrzegania świata, wspólnie dążyliśmy do nabywania coraz większej umiejętności posługiwania się językiem angielskim. Lektorzy stwarzali nam bardzo przyjemną atmosferę do nauki, motywowali nas do pozbywania się lęku przed mówieniem w obcym dla nas języku. Z swoich lekcji w liceum pamiętam, że bardziej stresowałam się mówieniem niż podczas kursu. Zapewne do tego przyczyniła się wielka otwartość osób prowadzących zajęciach, a także unikanie notorycznego poprawiania nas. Często przez kilka minut śmialiśmy się z różnych zadań, które mieliśmy wykonać. Pamiętam szczególnie taką historię, gdzie otrzymaliśmy karteczki z nazwami różnych zawodów i mieliśmy sformułować pytania, żeby zgadnąć, jaki zawód ma dana osoba. Jeden z uczestników miał grabarza i zadawaliśmy pytania w rodzaju: Czy pracujesz na powietrzu?, Czy dobrze zarabiasz?, Czy pracujesz z ludźmi? Odpowiedź była trochę skomplikowana, bo trzeba było mówić „tak” lub „nie”. Nasze zajęcia nastawione były na konwersacje. Prowadzący często dzielili nas na zespoły 2-osobowe, w których rozmawialiśmy na wybrane tematy, np. o systemie edukacji w danym kraju, systemie zdrowotnym, jakie znane osoby pochodzą z naszych państw. Była to szansa na zdobycie wiedzy o innych państwach, ich historii, specyfice kulturowej.

Mieliśmy także zadawane prace domowe, gdzie musieliśmy poznać trudniejsze słownictwo, żeby przygotować się dobrze do zajęć, np. na temat naszych tradycyjnych dań, leczenia domowymi sposobami. Było to bardzo interesujące, gdyż dużo dowiedzieliśmy się o specyfice naszych rodzimych kuchni. Część uczestników nie mogła zrozumieć, dlaczego Polacy tak lubią kapustę kiszoną, flaki (nazwa nie budzi przyjemnych skojarzeń).
Przygotowywaliśmy także zadania weekendowe, np. przeczytanie książki w języku angielskim. Na szczęście były one dostosowane do naszego poziomu. Ja wybrałam sobie książkę historyczną o Henryku VIII i jego 6 żonach, później jej treść referowałam pozostałym uczestnikom. Mieliśmy także za zadanie przygotować 10 minutowe wystąpienie o tym, co nas interesuje. Ja opowiadałam o mojej wielkiej pasji, jaką jest tenis ziemny i moim ulubionym zawodniku – Rafael Nadal.
Pobyt na Erasmusie to naprawdę świetna okazja do zwiedzania, zobaczenia wielu ciekawych miejsc. Z racji tego, że jestem osobą, która uwielbia podróżować, przygotowałam jeszcze przed wyjazdem niezbędne wiadomości o Szkocji. Każdy dzień intensywnie wykorzystywałam do lepszego poznania tego kraju. Popołudnia były dla mnie czasem praktykowania nabytych umiejętności językowych podczas przemieszczania się środkami transportu publicznego, w czasie zwiedzania takich miast jak: Stirling, Edynburg, Linlithgow.
Skorzystałam także z bardzo bogatej oferty muzeów w Edynburgu, do których wejście są darmowe. Zawsze gdy była gorsza pogoda, stanowiło to świetną alternatywę do wypełnienia wolnego czasu. Edynburg okazał się wspaniałym miastem do spędzenia wolnego czasu w różny sposób. Jak chciałam aktywnie fizycznie wypełnić czas, to są tam świetne miejsca do tego, np. Góra Arthura, piękna piaszczysta plaża, której kompletnie się nie spodziewałam. Gdy chciałam poznać lepiej historię Szkocji to oczywista była wizyta na Zamku Edynburskim czy w Pałacu Hollyrood. Niezapomniane wrażanie zrobiła na mnie wycieczka do Rosslyn Chapel, na którą wybrałam się z innymi studentami naszej szkoły językowej, przede wszystkim grupą z Hiszpanii i Kuby. Miejsce to było wykorzystane do nakręcenia jednej z głównych scen w filmie „Kod da Vinci”. Mała kaplica robi niesamowite wrażenia.
Wybrałam się także na weekendowe wycieczki po Szkocji, zobaczyłam przepiękną dolinę Glen Cloe, góry, jezioro Loch Ness, Loch Lomond, bajeczne szkockie zamki i pałace. W czasie w tych wyjazdów szkoliłam posługiwanie się językiem angielski, ze względu na to, że było to towarzystwo międzynarodowe, zmuszało mnie to do mówienia w tym języku. Przewodnik, który nas oprowadzał, zapoznał nas ze specyficznymi słowami, które są używane tylko w Szkocji np. glen- dolina, loch- jezioro. W czasie tego wyjazdu spotkałam osobę ze Szwecji, z którą rozmawiałam o znanych polskich współczesnych pisarzach. Okazało się, że miała zakupioną książkę Olgi Tokarczuk i rozmawialiśmy o szansach na Nobla.

Uczestnictwo w kursie języka angielskiego było dla mnie niesamowitą przygodą. Przede wszystkim, mogłam pogłębić swoją znajomość języka angielskiego, poznać bogactwo kultury szkockiej, jak również miałam okazję wymienić się doświadczeniem z pozostałymi uczestnikami kursu. Udział w szkoleniu zmotywował mnie jeszcze bardziej do rozwijania własnych kompetencji językowych.

Anna Jeleszuk

Menu
Skip to content