Kiedy kończyłam studia, sądziłam, że szansa, aby posmakować nauki za granicą, przepadła bezpowrotnie. Oczywistym zatem było, że kiedy zaproponowano mi, abym znów weszła w rolę ucznia w ramach projektu Erasmus+, nie wahałam się ani chwili. Musiałam jednak uzbroić się w cierpliwość, by spełnić moje młodzieńcze marzenie z powodu pandemii, bowiem wyjazd musiał być przełożony dwukrotnie. Aż wreszcie, w lipcu 2022 roku, nadszedł ten dzień – uzbrojona, tradycyjnie, w zeszyt, piórnik i aparat fotograficzny wyruszyłam do Londynu.
Kurs metodyczny „Practical Teacher” w International House London okazał się tak interesujący, jak zapowiadała to jego nazwa. Celem szkolenia było wzbogacenie mojego nauczycielskiego warsztatu o angażujące, zabawne i efektywne strategie pracy z uczniem, a, jak wiadomo, nic nie pomaga tak utrwalić wiedzy, jak wypróbowanie jej w praktyce. Znakomicie przygotowany i kompetentny instruktor – Michael – oraz międzynarodowa grupa podobnych do mnie zapaleńców stworzyli warunki, abyśmy na te dwa tygodnie poczuli się jak nasi uczniowie. I rzeczywiście, przerobiliśmy na sobie samych całą masę emocji, z którymi borykają się nasi podopieczni – od skrępowania po ducha rywalizacji. A przede wszystkim, nauczyliśmy się, jak z tymi emocjami pracować tak, by przynosiły zamierzone przez nas efekty edukacyjne. Dzięki szkoleniu zapałałam pasją do dyktoglossy, zapoznałam się z interesującą literaturą dotyczącą najnowszych metod nauczania oraz utwierdziłam się w wyznawanym przeze mnie intuicyjnie przekonaniu, że podręczniki szkolne bynajmniej nie są świętością.
Choć, jak przystało na urodzonego prymusa, znaczną część wyjazdu spędziłam w szkolnej bibliotece, to jednak udało mi się także odwiedzić najbardziej kultowe zakątki Londynu i dać upust moim artystycznym zainteresowaniom. Muzeum designu V&A oraz teatry na West Endzie to jedne z najlepszych kulturalnych punktów mojego wyjazdu, a aromat ulicznych przysmaków z Borough Market pozostanie ze mną jeszcze na długo.
Z mojej dwutygodniowej angielskiej przygody wróciłam pełna odnowionego zapału do pracy i z notesem pełnym adresów wspaniałych pedagogów z tak odległych zakątków świata jak Peru, Argentyna czy Indie. Jestem pewna, że spotkanie w Londynie to dopiero początek poważniejszej współpracy, bowiem już w głowie tli mi się pomysł wspólny projekt z liceum na Węgrzech, którego anglistkę poznałam na kursie.